Koncert King Crimson, The California Guitar Trio, Volkshaus, Zurych, 6 maja 1995

Pomy£la│em sobie zaraz po koncercie, ┐e szkoda by│o King Crimson dla Szwajcar≤w. B╣dƒ co b╣dƒ Zurych to przecie┐ du┐e europejskie miasto, a na wystΩp Frippa z kolegami przysz│o mo┐e z p≤│tora tysi╣ca ludzi. Przesta│em siΩ jednak dziwiµ ju┐ nastΩpnego ranka, gdy przekona│em siΩ, ┐e najwiΩkszy sklep p│ytowy w mie£cie oferowa│ tylko dwa albumy King Crimson...

To by│a inna publiczno£µ ni┐ zwykle. G│≤wnie ludzie starsi: trzydziestokilkuletni, a mo┐e czterdziestoletni. I o mniej rockowym wygl╣dzie, tacy, kt≤rzy wol╣ s│uchaµ muzyki w ciszy i skupieniu. By│ to wiΩc od razu jakby trochΩ inny koncert. Pozbawiony tej atmosfery podniecenia, jaka towarzyszy zawsze zgromadzeniu m│odych. Bez ha│asu, wycia, gwizd≤w. Pozbawiony niby-atrakcji, jak rzucanie siΩ widz≤w w t│um ze sceny. Ale to wcale nie znaczy, ┐e tego wieczoru wia│o nud╣. Raz na zawsze miΩdzy bajki trzeba w│o┐yµ stwierdzenia, ┐e wystΩpy King Crimson to tylko martwe widowiska dla snob≤w. Dla intelektualist≤w. Instrumentali£ci King Crimson bawi╣ siΩ muzyk╣. Graj╣ swoje - to prawda - z niespotykan╣ perfekcj╣ i pewnego rodzaju dostoje±stwem, ale te┐ z niebywa│ym polotem. Zw│aszcza panowie Adrian Belew i Tony Levin, kt≤rzy najbarddziej podkrΩcaj╣ tempo tego spektaklu. Belew - z rozwian╣ resztk╣ w│os≤w i w doskonale dopasowanej marynarce, Levin - najelegantszy, wyg│adzaj╣cy rΩk╣ marszcz╣c╣ mu siΩ podczas gry czarn╣, aksamitn╣ kamizelkΩ.

Zupe│nie inaczej, natomiast, zachowuje siΩ Robert Fripp - wci╣┐ najwa┐niejsza postaµ w zespole. Dla kogo£, kto nie mia│ szczΩ£cia staµ do£µ blisko muzyk≤w, Fripp by│ w│a£ciwieniewidoczny.

Ca│y czas pozostaje jakby na uboczu. Siada sobie wygodnie na sto│ku kontrabasisty, tam gdzie nie dochodz╣ £wiat│a reflektor≤w, bierze do rΩki gitarΩ i - zachowuj╣c niemal pos╣gow╣ postawΩ - gra. Lekko tylko muska struny palcami i wygrywa diabelnie trudne rytmicznie, ciche melodyjki, na kt≤re zreszt╣ s│uchaj╣c ca│o£ci nie mamy nawet czasu zwr≤ciµ uwagi. Mo┐na ulec z│udzeniu, ┐e znalaz│ siΩ tu przypadkiem. Bo to przecie┐ Adrian Belew, a nie Robert Fripp - tak by│o przynajmniej na tym koncercie - gra niemal wszystkie gitarowe sola. I to w│a£nie jego instrument po naci£niΩciu odpowiedniego przycisku do z│udzenia imituje na przyk│ad brzmienie klarnetu albo kameralnej orkiestry.Nim jednak muzycy z King Crimson w og≤le pojawili siΩ na scenie, drΩtwych nieco Szwajcar≤w pr≤bowa│ rozruszaµ nikomu chyba nie znany gitarowy tercet. Przypuszczam, ┐e The California Guitar Trio, bo to o nim mowa, to zesp≤│, kt≤ry w prostej lini wywodzi siΩ z Guitar Craft, s│ynnej szko│y Roberta Frippa. Ci doskonale wykszta│ceni gitarzy£ci po pod│╣czeniu swoich instrument≤w do wzmacniaczy, zagrali miΩdzy innymi w│asn╣ wersjΩ - niepotrzebnie a┐ tak rozbudowan╣ Toccaty i Fugi d-moll Jana Sebastiana Bacha. A tak┐e - co ju┐ by│o du┐o ciekawsze - napisany kiedy£ przez Ennio Morricone temat do jednego ze spaghetti western≤w z Clintem Estwoodem w roli g│≤wnej. Obrzydliwi, brudni, ƒli ... - taki by│ chyba polski tytu│ tego filmu.

Co zagra│ King Crimson? Podczas trwaj╣cego prawie dwie godziny wystΩpu naliczy│em a┐ siedemna£cie utwor≤w...

ZaczΩli od Vrooom. Bo w ko±cu od czego mieliby zacz╣µ, jak nie od pierwszej kompozycji z ostatniej p│yty? Jakby nie by│o, jest to trasa koncertowa, kt≤ra promuje album Thrak. A ┐e ludzie przychodz╣ maj╣c nadziejΩ us│yszeµ przynajmniej kilku starszych kompozycji? Obawiam siΩ, ┐e ma│o to Roberta Frippa obchodzi. Zreszt╣ - takie jest moje zdanie - to wcale nie by│by najlepszy pomys│, gdyby Adrian Belew, sk╣din╣d £wietny wokalista, za£piewa│ Epitaph albo Book Of Saturday. To by│oby trochΩ nie w porz╣dku w stosunku do Grega Lake'a i Johna Wettona. S╣ legendy, kt≤rych nie wolno niszczyµ i to, ┐e King Crimson o tym wie, akurat bardzo mi siΩ podoba. Trzy utwory z lat siedemdziesi╣tych, zagrane w Zurychu, to by│o dok│adnie tyle, ile byµ powinno...

Tak wiΩc zaczΩli od Vrooom, niezwykle rytmicznej i ┐ywio│owej instrumentalnej kompozycji. Gdy siΩ patrzy na nich, zw│aszcza na grΩ perkusist≤w, Pata Mastelotto i Billa Bruforda, widaµ jak wa┐n╣ rolΩ w muzyce King Crimson odgrywa rytm. Jego ci╣g│e zmiany. Jego niezwyk│e zawirowania. Czasem nawet zdaje siΩ, ┐e graj╣ nier≤wno. »e co£ siΩ w tej pieczo│owicie pouk│adanej │amig│≤wce nie zgadza. »e komu£ najzwyczajniej w £wiecie nie uda│o zmie£ciµ siΩ w kolejnym takcie. A przecie┐ czasem nawet i im mog╣ zdarzyµ siΩ pomy│ki. Jak choµby w zagranym gdzie£ w £rodku koncertu Sex Sleep Eat Drink Dream, gdy po kolejnej - z tak wielu w tym utworze - d│ugiej pauzie mia│o nast╣piµ r≤wnoczesne wej£cie wszystkich instrument≤w, kto£ siΩ po prostu nieznacznie sp≤ƒni│. Wtedy pojawi│ siΩ u£miech na twarzach Levina i Belewa. U£miech rozja£ni│ nawet kamienne oblicze Frippa.

I taki te┐ bywa King Crimson. Zaraz po Vrooom wykonali Frame By Frame z Discipline. To bardzo wa┐ny dla Frippa utw≤r. Jakby muzyczny program tego, co pod szyldem King Crimson w tamtych latach robi│. To przecie┐ nie mo┐e byµ przypadek, ┐e Fripp nazwa│ tak w│a£nie czterop│ytowy zestaw z jego zdaniem najwa┐niejszymi crimsonowymi utworami. A potem by│ Dinosaur, najwa┐niejsza - przynajmniej dla mnie - kompozycja na albumie Thrak...

Jestem dinozaurem, kto£ wykopuje moje ko£ci - £piewa Adrian Belew jakby lekko zdziwiony. Ta piosenka jest byµ mo┐e o tym, ┐e przez te ostatnie lata karmazynowego milczenia wielu mniej i bardziej znanych muzyk≤w czerpa│o z niezwyk│ych dokona± grupy. To r≤wnie┐ piosenka z ba£niow╣, instrumentaln╣ wstawk╣, gdy w niby-walczyku pojawia siΩ smyczkowa orkiestra. A to przecie┐ tylko przetworzona gitara Adriana Belew i kilka, pe│nych uroku, dƒwiΩk≤w kontrabasu Tony'ego Levina.

ChwilΩ potem grali ju┐ One Time smutn╣ i byµ mo┐e naj│adniejsz╣ piosenkΩ do s│≤w, napisanych przez Belewa. Kilka prostych zda± o nieuchronnym przemijaniu i czekaj╣cej nas wszystkich £mierci. O szukaniu przyjaƒni i o czym£ tam jeszcze...

Kolejny utw≤r: chyba wielka niespodzianka. Tytu│owa kompozycja z albumu Red. Z albumu, kt≤ry dla wielu jest przecie┐ ostatni╣ wielk╣ p│yt╣ King Crimson. Ile to ju┐ czasu minΩ│o od jej wydania? Dwadzie£cia jeden lat? A nic siΩ ten utw≤r nie zestarza│. Brzmia│ tak samo £wie┐o jak dawniej. Choµ trudno by│o nie dostrzec, ┐e zagrali go trochΩ inaczej. Z pewno£ci╣ ostrzej i jakby z do£wiadczeniem lat dziewiΩµdziesi╣tych. Po Red - na kr≤tk╣ chwilΩ - pozostali tylko Fripp, Bruford i Mastelotto. Fripp ze swoimi nieco kosmicznymi dƒwiΩkami. Bruford i Mastelotto z mocnymi uderzeniami w perkusje. Wykonali B'Boom, ale w nieco innej ni┐ na p│ycie wersji, z bardziej urozmaicon╣ gr╣ perkusist≤w. Najpierw niesamowity fragment unisono, potem ich d│uga wsp≤lna improwizacja. W Thrak, nastΩpnym punkcie wystΩpu, Fripp wreszcie zagra│ jakie£ ostrzejsze solo.

Wreszcie nieco pobuja│ siΩ siedz╣c na swym sto│ku. W ko±cu pe│nym g│osem przem≤wi│ jego nieod│╣czny, br╣zowy Gibson.

Mate Kudesai, Sex Sleep Eat Drink Dream, People, a w chwilΩ potem Vrooom Vrooom by│y jak kolejne cegie│ki budowanego od kilkudziesiΩciu minut dƒwiΩkowego spektaklu. Przedstawienia, kt≤rego pierwsza ods│ona osi╣ga│a w│a£nie sw≤j najwa┐niejszy, kulminacyjny moment. A ja musia│em wyj£µ z sali, poniewa┐ by│a godzina dwudziesta druga, czyli pora, gdy wszyscy ludzie z aparatami w rΩkach mieli spotkaµ siΩ na zewn╣trz, by m≤c potem wr≤ciµ razem i pstrykn╣µ kilka zdjΩµ. Czeka│em wiΩc jak idiota z paroma podobnymi mi facetami na kogo£, kto siΩ z nami um≤wi│, a nie przychodzi│. Czeka│em i zza zamkniΩtych drzwi Volkshausu mog│em sobie tylko pos│uchaµ zimnej, nieco denerwuj╣cej melorecytacji Belewa w Indiscipline. P│ynnie przeszli do Elephant Talk z tego samego, "czerwonego" albumu i po piΩciu minutach grania schowali siΩ za kulisami. Wtedy te┐ pojawi│ siΩ oczekiwany przez nas facet. Z nietypow╣ dla Szwajcar≤w flegm╣, nie spiesz╣c siΩ, poprowadzi│ nas - dwa razy d│u┐sz╣ ni┐ to mo┐na by│o zrobiµ drog╣ - z powrotem na salΩ. Robicie tylko dwa utwory i naturalnie bez u┐ycia flesza - wycedzi│ w pewnym momencie wskazuj╣c przy tym palcem na t│um cisn╣cych siΩ pod scen╣ ludzi. Robienie zdjΩµ z t│umu, zza g│≤w ros│ych Szwajcar≤w i w dodatku w kiepsko o£wietlonej sali nie nale┐y do zbyt prostych zada±. Niekt≤rzy najzwyczajniej w £wiecie zrezygnowali. Innym wysz│o to do£µ kiepsko...

Wtedy King Crimson zagra│ dwa starsze i do£µ czΩsto wykonywane utwory. Hipnotyzuj╣cy sw╣ monotoni╣ Talking Drum i porywaj╣cy ostro£ci╣ Larks' Tongues In Aspic. I to w wersji bli┐szej tej, kt≤ra zamyka w│a£nie p│ytΩ Larks' Tongues In Aspic z 1972 roku, ni┐ tej znanej z p≤ƒniejszego o dwana£cie lat albumu Three Of A Perfect Pair.

Ale to wcale nie by│ jeszcze koniec. Trzeba by│o tylko trochΩ poklaskaµ. Uzbroiµ siΩ odrobinΩ w cierpliwo£µ i poczekaµ a┐ wyjd╣ raz jeszcze. Zagrali kolejne dwie piosenki: £wietn╣ Sleepless - jeszcze z lat osiemdziesi╣tych - i bardzo lennonowskie w nastroju Walking On Air (to ju┐ z lat dziewiΩµdziesi╣tych). Zamknij oczy i sp≤jrz na mnie - £piewa│ Belew w ostatnim utworze. Nie zamkn╣│em. Chcia│em zapamiΩtaµ jak najwiΩcej.

Tekst : GRZESIEK KSZCZOTEK("Tylko Rock")

I jeszcze tylko podziΩkowanie dla Kingi Siennickiej z Pomatonu.